piątek, 12 sierpnia 2016

Przepraszam

Cześć kochani!
Nie martwcie się nie opuściłam was tak szybko.Postanowiłam dziś napisać,ponieważ prolog napisany był 29.05. i od tamtej pory nie wstawiłam żadnej notki.Nawet nie wiedziałam,że to było aż tak dawno.Założyłam tego bloga bardzo spontanicznie(tak jak każdego innego,ale ciii),ponieważ miałam pomysł.Giza wydawał mi się ciekawą postacią,więc blog o nim wydawał mi się dobrym pomysłem.Dalej mi się tak wydaje...odkąd założyłam tego bloga miałam w głowie ułożoną już całą historię i wiedziałam jak ta opowieść ma się skończyć.Przez ten czas przeanalizowałam parę spraw i teraz już naprawdę mam w głowie wszystkie dialogi...i w ogóle wszystko!Tylko...no kurcze no...nie wiem jak to napisać:(Chyba każdy zna to uczucie...masz poukładane wszystko w głowie,a jak zaczynasz pisać to nie wiesz jak to ująć. Ugh...to jest takie denerwujące.Do tego mam taki sam problem jaki miałam kiedyś na moim drugim blogu(jeszcze go nie odwiedziłeś?Zajrzyj:KLIK) czyli,że wiem jak mam napisać dalej,ale trudno mi rozwinąć to teraz.Po prostu te pierwsze trzy rozdziały będą najgorsze bo tak jakby...nie potrafię was wprowadzić w ten klimat...o który mi chodzi.Uwierzcie,że zaczynałam ten pierwszy rozdział na wiele sposobów,ale nigdy mi nie wychodziło.Po prostu za każdym razem nie oddawał tego co chciałam!Jednak nie zamierzam go usuwać jak moje dwa poprzednie blogi,które usunęłam po jednej lub dwóch notkach.Ten blog jest już tak dobrze przemyślany,że postaram się z niego nie zrezygnować.Tym bardziej,że już przy prologu przyciągnął on dużo zainteresowanych czytelników.Dlatego wydaje mi się,że mogłabym go bardzo rozkręcić bo pomysł jest dość...oryginalny.Mam nadzieje,że rozdział pojawi się jeszcze w tym miesiącu...ale sama nie wiem.Wiem tylko tyle,że na pewno nie wyjdzie mi on tak jak bym chciała,żeby mi wyszedł bo ja tak po prostu nie umiem tego napisać.No,ale mam nadzieje,że się nie zniechęcicie i będziecie czytać dalej aż przygody Gizy się rozkręcą.To chyba na tyle...dziękuje,że to przeczytałeś/przeczytałaś bo niektórym nie chcę się czytać takich informacji.
Pozdrawiam-DeepHeart(Tamu lion jeżeli jeszcze nie widziałeś,że zmieniłam nick;*)


                                                           (Kocham tego gifa <3<3)

niedziela, 29 maja 2016

Prolog

Idę przez pustynię już 5 dzień.Jestem wykończony nie jadłem nic od tygodnia,a ostatnią oazę mijałem trzy dni temu.Czuje,że to mój koniec...jednak widzę coś w oddali coś co nie jest suchym,żółtym piaskiem.To chyba jakaś ziemia!Muszę tam iść jest już tak blisko,że nie mogę się teraz poddać.Próbuję przyspieszyć tępo,ale licho mi to wychodzi.Moje łapy odmawiają posłuszeństwa,ciężko mi się oddycha,czuję pot na swojej sierści oraz zaschniętą krew,która płynęła mi z licznych ran zdobytych podczas walk z jakimś lwem.Mój oddech jest coraz szybszy...już myślałem,że nigdy nie wydostanę się z tej pustyni, tej strasznej pustyni.Po jakiś 20 minutach tej męczarni dotarłem na żyzną,zieloną ziemię.
-Jak tutaj pięknie-Powiedziałem sam do siebie.
Jednak nie mogłem tym widokiem nacieszyć się długo,ponieważ nagle zrobiło mi się słabo i upadłem z hukiem na ziemię.Przed moimi oczami pojawiła się ciemność.
***
-Osiem,dziewięć,dziesięć...szukam!
Pomarańczowe lwiątko chodziło dookoła i zaglądało za każde drzewo oraz głaz.Po paru minutach krzyknęło:
-Uzuri mam cie!
-Oh czemu mnie zawsze znajdujesz pierwszą?
-Bo Jasiri zawsze ma dziwne kryjówki i nigdy nie mogę go znaleźć. 
-Dobra to poszukamy go razem i zobacz....czy ty mnie w ogóle słuchasz?-Lwiczka patrzyła na pomarańczowego,który oddalał się nie wiadomo po co-Anastachili!
-No co?!
-Gdzie ty idziesz?
-Spójrz..tam coś leży-Lewek wskazał łapką przed siebie.Faktycznie coś tam leżało.
-Yyy lepiej tam nie podchodźmy...to może coś groźnego.
-Oj siostra boisz się?Jak masz przy sobie takiego lwiaka jak ja nie musisz się niczego bać!-Anastachili dumnie wypiął pierś.
-Ha ha ha ha-Lwiczka wybuchnęła śmiechem
Pomarańczowy zignorował to i pobiegł w stronę nieznajomego.Gdy znaleźli się na miejscu ujrzeli czarnego,dużego lwa,który miał rany na całym ciele i nie wyglądał zbyt dobrze.
-Yyy Uzuri on żyje?
***
Gdy się przebudzałem poczułem jak ktoś lekko wali mnie w łeb.
-Ał!-Krzyknąłem.
-Żyje!-Usłyszałem jak przez mgłę.
Gdy otworzyłem oczy ujrzałem pomarańczowego lewka,który patrzy na mnie ze zdziwieniem i kremową lwiczkę,która stała za nim i najwidoczniej bardzo się bała.
-Prze pana kim pan jest?-Spytał lewek,a ja podniosłem się i ciepło do niego uśmiechnąłem.
-Mam na imię Giza i dotarłem na tą ziemię w poszukiwaniu stałego domu...bardzo długo podróżuje i nie mam już sił. Czy moglibyście mnie zaprowadzić do władców tej pięknej ziemi?
-Ależ oczywiście!Władcy tej ziemi to nasi rodzice ja jestem Anastachili,a to moja siostra Uzuri.
-Dzień dobry-Odpowiedziała nieśmiało lwiczka.
-Oh to wspaniale byłbym wam bardzo wdzięczny gdybyście zaprowadzili mnie do waszych rodziców.
-Tylko najpierw musisz nam pomóc znaleźć naszego brata bo bawiliśmy się w chowanego i on dalej się gdzieś chowa.
-Jasne!-Krzyknąłem-A jak ma na imię to będziemy go wołać i mówić,żeby już wyszedł?
-Jasiri.
Po krótkim szukaniu te przeurocze dzieci znalazły swojego brata i wyjaśniły mu całą sytuacje.Po paru minutach byliśmy już pod wielką,majestatyczną skałą w której mieszkało całe stado jak się okazało Lwiej ziemi. Anastachili zawołał sowich rodziców i już po chwili z Lwiej skały schodził ciemno-brązowy lew z czarną grzywą i zielonymi oczami oraz pomarańczowa lwica z bursztynowymi oczami.Oboje wyglądali na sympatycznych choć blizna króla,którą miał na oku trochę mnie przerażała.Lew odezwał się:
-Nazywam się Kovu i jestem królem tej ziemi,a to moja żona Kiara. Nasze dzieci powiedziały nam,że znalazły cię podczas zabawy i,że szukasz stałego domu,ponieważ od dawna jesteś w podróży.Czy to prawda?
-Tak to prawda,bardzo chciałbym dostać się do stada.Jednak zrozumiem kiedy wasza wysokość odmówi-Lekko się ukłoniłem.Nie wiedziałem jak się zachować,tam gdzie mieszkałem nie było władców każdy martwił się o samego siebie.
-Nasza ziemia jest otwarta dla wszystkich przybyszy-Królowa uśmiechnęła się do mnie.
-Moja żona ma racje przyjmiemy cię do stada.Nasz szaman opatrzy zaraz twoje rany,a moja siostra oprowadzi cię. Vitani!-Krzyknął,a już po chwili przed moimi oczami ukazała się piękna kremowa lwica z fiołkowymi oczami i grzywką.

Chyba się zakochałem-Pomyślałem patrząc na lwicę.


---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
A oto prolog na moim nowym blogu!Mam nadzieje,że się podoba:*